piątek, 14 września 2018

Ocalić od wyk(o)lejenia...

W zamierzchłych czasach wyjście do sklepu kojarzyło mi się z momentem szykowania  na imprezę i potrzebą zakupienia czegoś w ramach przekąski.
Kiedy pojawiły się na świecie moje dzieci, wyjście do sklepu wiązało się z koniecznością zapewnienia im bytu i wyżywienia i były miłą odskocznią od gwarnego mieszkania o ile oczywiście mogłam je z kimś w tym czasie zostawić. 
Obecnie jestem zmuszona robić zakupy jedynie w sieci sklepów rozdających naklejki. 
Nie wiem co jest w tych naklejkach takiego, że dzieci dostają białej gorączki na sama myśl o nich. 
Zapytana przez kasjerkę "czy zbieram naklejki" próbuję się bronić. Daje jej znaki, przewracam oczami, kręcę głową - moje dziecko obserwuje mnie i wie co kombinuję, dlatego szybko odpowiada " Tak, zbieramy naklejki". 
Klient za nami staje przed tym samym dylematem, ale nie jest w stanie uchronić się przed wnikliwym spojrzeniem moich dzieci i rzutem na taśmę oddaje nam swoje ciężko zarobione naklejki. O Chwała Ci Dobry Człowieku. 
Dzięki Tobie możemy odebrać za darmo książeczkę o przygodach małych leśnych zwierzątek. Och jak jestem Ci wdzięczna. 
Jutro również ruszymy na podbój naklejek (oraz odbiór książeczki) i mam nadzieję, że będzie to udany dzień. 

Miłego popołudnia ;)